Wrocław pożegnał nas deszczem, chociaż wolimy sobie tłumaczyć, że Wrocławiowi było po prostu smutno, że musimy jechać dalej. Grzesiek poprowadził nas dziś przez drogę stu zakrętów, znajdującą się pod Kudową Zdrój.Widoki piękne ale nie na moje umiejętności. Niemniej jednak pewnie kiedyś tu wrócimy, poskładać się na agrafkach.
Czechy przywitały nas deszczem, szczerze, zdziwilabym się gdyby było inaczej. Udało nam się jednak przeschnąć w drodze do Pragi.
Po zameldowaniu i oddczekaniu, az burza minie poszliśmy na aklimatyzacyjny spacer. Po powrocie zjedliśmy obiado kolacje w restauracji na campingu. Zamówiliśmy tradycyjne czeskie danie, lecz to co dostaliśmy przerosło nasze oczekiwania. Danie składało się z pieczeni, sosu, pampuchów, bitej śmietany, dżemu i cytryny. Czesi to mają fajtazję. Grzesiek oczywiście zjadł całość, a bita śmietana na pieczeni nawet mu smakowała.
Jutro ruszamy na podbój Pragi, o ile pogoda pozwoli.
Dobranoc!