Drezno w pigułce zaliczone. Okazało się, że zaplanowana przeze mnie trasa po starówce nie jest bardzo męcząca dlatego też mogliśmy robić sobie dłuższe przerwy takie jak przerwa na precla na ławeczce nad Łabą. Wróbelki też na tym skorzystały. Na początku nalezy wspomnieć, że Drezno było bardzo zniszczone po II wojnie światowej. Popularne są tu pocztówki pokazujące jak Drezno wyglądało tuż po wojnie i jak wygląda teraz. Osoboście jestem pod wrażeniem tego, do jakiego stanu doprowadzone jest obecnie. Drezno pozwala nam przenieść się w czasy Augusta II Mocnego. Wycieczkę zaczęliśmy od kościoła św. Krzyża i wieży, z której mogliśmy podziwiać panoramę miasta. Przeszliśmy spacerkiem od kościoła św. Krzyża do kościoła Manii Panny. Każdy z tutejszych kościołów jest inny. W każdym jest coś, co nie pozwala przejść obok niego obojętnie. W każdym spędzaliśmy po kilka minut siedząc w ławce i rozglądając się, aby niczego nie przegapić. Mając w pamięci stan w jakim znajdowały się tutejsze zabytki po wojnie nie mogliśmy się nadziwić, że można odbudować wszystko w taki sposób aby niczym nie odbiegał od stanu sprzed wojny. Z kościoła św. Manii Panny przeszliśmy brzegiem Łaby mijając Twerdzę Drezno, pełniącą niegdyś funkcję obronną. Nad Łabą spędziliśmy dłuższą chwilę. Nigdzie nam się nie śpieszyło ponieważ mimo że odbudowana i doprowadzona do świetności to staróka w Dreźnie jest naprawdę mała. Nie potrafię jednoznacznie powiedzieć, co zrobiło na mnie największe wrażenie. Wszystkie budowle świadczą o świadomości i talancie dawnych architektów. Budynek Opery, Katedra, Zwinger. Po dluższym namyśle wybrałabym Zwinger, może to za sprawą jego historii. Idąc za staropolskim przysłowiem "za króla sasa, jedz, pij i popuszczaj pasa" śmiem twierdzić, że Zwinger jest tego idealnym przykładem. Nasz król August II Mocny kochał piękno i pasjonował się budownictwem. Pomimo wojen, długów i problemów finansowych postanowił postawić to cudo z pieniedzy podatników ponieważ potrzebował miejsca na fety i balety. Na dzień dzisiejszy twierdzę, że nie były to pieniądze wyrzucone w błoto. Na Grzegorzu największe wrażenie zrobił Furstenzug czyli Orszak Książąt, koniecznie musieliśmy przejść tamtędy dwa razy. Orszak Książąt jest to mozaika z porcelanowych kafelków zbobiąca zewnętrzny mur dziedzińca. Przedstawia wszystkich wettyńskich władców. Nie zabrakło iczywiście mojego ulubieńca Augusta II Mocnego z synem Augustem III. co ciekawe, jako herb Augusta przedstawiony został biały orzeł.
Drezno jest piękne i zapiera dech w piersi. Polecamy każdemu, kto będzie w okolicy.
Na tym kończymy naszą przygodę z Niemcami. Ostatnim niemieckim akcentem jutro będzie most Rakotzbrucke do którego podjedziemy w drodze do Polski.
Jutrzejszy dystans wynosi ok. 500 km więc planujemy cały dzień spędzić w drodze. Nigdzie nam się już nie śpieszy. Jutro ostatni nocleg w drodze do domu. W niedziele będziemy juz w Warszawie.
Idziemy się pakować.
Dobranoc!
PS. Budynek na zdjęciu przypominający meczet nawywa się Yenidze i tak naprawdę służył niegdyś jako fabryka tytoniu, obecnie znajdują się w nim biura i restauracje.