Cali i zdrowi dojechaliśmy do domu. Po wczorajszych 10 godzinach w siodle dzisiejsze 5 nie zrobiło na nas wrażenia. Żart, było męcząco z tym że niewygoda trwała krócej.
Czas na małe podsumowanie. Przejechaliśmy łącznie ok. 1700 km. Odwiedziliśmy trzy piękne miasta: Wrocław, Pragę i Drezno. Każde z tych miast posiada swój urok i do każego przyjeżdżają rzesze turystów. Teraz już wiemy dlaczego.
Mimo, że trasa czasami dawała w kość i była stresująca niczego bym nie zmieniła. Pogoda była idealna do zwiedzania, chociaż ja dodałabym trochę więcej słońca. Tym razem nie przydały się kombinezony przeciwdeszczowe. Deszcz spotkał nas raz w drodze do Wrocławia i raz w drodze do Pragi ale udało nam się wyschnąć przed dojechaniem do celu.
Ogromne podziękowania należą się Grześkowi, który wziął na siebie ciężar wszystkich gratów i dzielnie nas nawigował.
Jeżeli chodzi o mnie to udowodniłam sobie, że na wyprawach daję radę a moja mała Ninja mi w tym nie przeszkadza. Poznałam swój motocykl i wzajemnie się polubiliśmy.
Z mojej strony to tyle. Może Grzesiek coś doda od siebie, nie wiem.
Tradycyjnie życymy dobranoc!
PS. Do usłyszenia podczas kolejnej wyprawy.
Może w przyszłym roku uda się zrealizować plan podróży do Istambułu.