W końcu się wyspaliśmy. Po raz pierwszy od wyjazdu nie nastawiliśmy budzika. Obudziliśmy się przed 8.00 i na spokojnie zjedliśmy śniadanie. Na dziś zaplanowaliśmy intensywne zwiedzanie Pragi więc zaczęliśmy juz rano od rejsu promem po Wełtawie. Prom okazał się małą łódką motorową ale i tak było warto, zawsze to jakaś odmiana od metra. Prom zabrał nas na Vysehrad gdzie musieliśmy uciekać przed nadciągającą deszczową chmurą. Zchowaliśmy się w Bazylice św. Piotra i Pawła. Było warto, architektura zrobiła na nas duże wrażenie. Kolejny raz przed deszczem uciekaliśmy podczas spaceru po murach. Schroniliśmy się w kawiarni na małe piwko. Z Vysehradu pojechaliśmy metrem na Hradcany, stare wzgórze zamkowe. Spędziliśmy tam pół dnia ponieważ nie umieliśmy przejść obojętnie obok tylu zabytów. Największe wrażenie zrobiła na nas Katedra św. Wojciecha na jednym z dziedzińców. Głodni i zmęczeni
przeszliśmy się na tradycyjny czeski gulasz w chlebie. Na koniec dnia zaplanowaliśmy sobie Most Karola, jednak ilość turystów nas przygniotła. Nie spodziewaliśmy się aż takich tłumów. Ciężko było przystanąć na chwile aby zrobić zdjęcie, a na każdym mamy tłumy
azjatów. Taki urok tego miasta. Wszędzie jest tłoczno i roi się od skońnookich z kijam do selfie. Jutro dalsza część zwiedzania Pragi. Niestety nie uda nam się wszystskiego zobaczyć, ale to daje pretekst do późniejszych odwiedzin tego miasta.
Tak więc jutro starówka. To nasz ostatni dzień w Pradze, więc musimy wykorzystać go w 100%.
Z dobrym piwem w ręku życzymy dobranoc!
PS. Zrobiliśmy dziś "interes życia". Chcąc wypłacić pieniądze w bankomacie zamiast 500
koron Grzegorz wybrał opcję 5000 koron (ok 660 zł). Bankomat nieczule wyrzucił nam 5000
koron, które wymieniliśmy na złotówki, potrzebujemy gotówki lecz niekoniecznie w tej
walucie. Na kursie straciliśmy 50 zł, ale mamy nauczkę na przyszłość, aby dokładnie
przeliczać kursy walut i liczyć zera.