Geoblog.pl    zjadarka    Podróże    Europa Wschodnia 2016    Cricova - Mołdawskie dobro narodowe
Zwiń mapę
2016
27
lip

Cricova - Mołdawskie dobro narodowe

 
Mołdawia
Mołdawia, Cricova
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 836 km
 
Odpoczęliśmy. Możemy pisać dalej.
Wczorajszy dzień przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. 350 km po tutejszych drogach wymęczyło mnie bardziej niż jakakolwiek inna trasa. Ze łzami w oczach, obolała goniłam Grześka żeby o normalnej porze dojechać do hotelu. Zwiedzanie monastyru w motocyklowych ciuchach przy temperaturze +34 stopnie nie należało do najmilszych ale monastyr zrobił na nas wrażenie.
W nagrodę dostałam od Grześka butelkę zimnej coca coli. W życiu coca cola nie smakowała mi tak dobrze. Umarłam i narodziłam się na nowo. Tylko dzięki coca coli znalazłam resztki sił na ostatnie 60 km trasy.
Wypadałoby napisać kilka słów o Kiszyniowie. Nie ma tu nic wartego zobaczenia. Miasto nie opowiada żadnej historii. Nic się tu nie dzieje. Ale warto przyjechać i zobaczyć to nic.
Zawsze się zastanawiam jak to jest, że inni poznają w podroży uczynnych ludzi. Takich którzy naprawdę im pomagają. Teraz wiem, że tacy ludzie istnieją, może po prostu jest ich tak mało, że nie każdy ma możliwość ich spotkać. My spotkaliśmy, jesteśmy szczęściarzami. Wyjechaliśmy z Warszawy z popsutym łożyskiem w Grześka motocyklu. Przed podróżą zostało nasmarowane i powinno wytrzymać całą trasę ale ani mechanik, ani my nie przewidzieliśmy stanu dróg na Ukrainie i północy Mołdawii. Po dojechaniu do hostelu Grzegorz zaczął zaglądać, czy łożysko już się rozsypało czy jeszcze trochę na nim pojedziemy. Piszę o zaglądaniu ponieważ bez specjalnych narzędzi nic nie mogliśmy zrobić. Na nasze szczęście okazało się, że właściciel hostelu jest mechanikiem motocyklowym, a przy tym jest najmilszą osobą, jaką kiedykolwiek spotkaliśmy w trasie. Po 15 minutach motocykl stał już bez koła a właściciel zapewnił nas, że jutro (czyli dziś) motocykl będzie już sprawny. Na dodatek stwierdził, że zawiezie nas do restauracji swoim samochodem, żebyśmy nie musieli daleko chodzić. Za dużo szczęścia na raz? Otóż nie. Poprosiliśmy właścicieli o zamówienie na rano taxi do Cricovy, mołdawskiej winnicy. Rano okazało się, że taksówki nie chcą jechać za miasto (17 km od hostelu). Nasz przemiły gospodarz postanowił sam nas zawieźć na miejsce. Po drodze zawsze dużo rozmawiamy, o UE, o Kiszyniowie, o winach no i o komarach, które nie dają tu żyć. Ponoć jest to nowy gatunek z Afryki, nie do wytępienia. Po powrocie z dzisiejszego zwiedzania zatrzymała mnie właścicielka i wręczyła mi środek na komary do kontaktu, może to je na chwilę odstraszy, żeby się zdrzemnąć.
Sama Cricova, która dziś odwiedziliśmy jest godna polecenia. Składnica wina to ponad 100 km podziemnych korytarzy, po których jeżdżą meleksy i ciężarówki. Panuje tam stała temperatura +14 stopni co przy ostatnich upałach było dla nas wybawieniem. W Cricovi swoje wina przechowują Putin, Angela Merkel, John Kerry, Tusk i wieku innych. Podczas zwiedzania dowiedzieliśmy się jak wygląda procedura tworzenia wina. Zwieńczeniem zwiedzania była przygotowana dla nas degustacja win białych, różowego, czerwonych i białych musujących. Mimo, że wszystkie miały w sobie to coś, moim faworytem zostało różowe wino, za to Grześkowi najbardziej smakowało białe słodkie musujące.
Jutro opuszczamy Mołdawie. Na chwilę zatrzymamy się w Rumunii, potem już Bułgaria i zasłużony odpoczynek nad morzem.
Motocykle sprawne, my wypoczęci więc można ruszać w drogę.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (18)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zjadarka
Pyq i Zjadarka
zwiedzili 14.5% świata (29 państw)
Zasoby: 110 wpisów110 31 komentarzy31 853 zdjęcia853 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
21.07.2018 - 14.08.2018
 
 
21.01.2018 - 13.02.2018
 
 
22.07.2017 - 13.08.2017