Dzień chociaż nie zapowiadał się słonecznie pozwolił nam zwiedzić część wyspy. Poprzedniego dnia wieczorem wyłączyliśmy budziki z myślą, że w końcu się wyśpimy jednak z trudem doleżeliśmy do 7.30. Śniadanie na balkonie i ruszyliśmy w drogę do zatoki, o której pisaliśmy wczoraj. Na miejscu pusto i odludnie, a zamiast plaży błoto. Przeszliśmy się molem, Grzesiek znalazł kraby i krewetki, które skubały jego stopy. Zauważyliśmy, że ludzie, którzy przyjechali używają wspomnianego błota jako zdorownej kąpieli błotnej. Szybko się przekonaliśmy, że zabawa z błotem jest dużo fajniejsza niż z piaskiem a woda w zatoce siągająca maksymalnie do pasa to istny raj dla kąpieli błotnych. Tylko Grzegorz nie popływał. Gdy poszedł w głąb zatoki w poszukiwaniu głębokiej wody, wrócił po godzinie niezadowolony i suchy. Po zatoce przyszedł czas na Grad Krk i jego starówkę składającą się z 3 skrzyżowanych uliczek i portu. Mimo wszystko brak dużej liczby turystów pozwolił nam w spokoju zwiedzić to miejsce. Po powrocie do Malinski poszliśmy szukać ładnych, nie betonowych plaż na jutrzejszy dzień. Mamy też w planach odwiedzenie Baski, która wg przewodników może się poszczycić jednymi z najpiekniejszych plaż na świecie. Sprawdzimy to i damy znać.
POZDRAWIAMY!