Z żalem pożegnaliśmy wyspę Krk i ruszyliśmy na północ do naszego ostatniego przystanku na Chorwacji. Po 2h w siodle trafiliśmy do miejsca, które znaleźliśmy w internecie i gdzie chcieliśmy się zatrzymać na najbliższe 3 dni. Pech chciał, że akurat teraz odbywa się tam gigantycny festiwal muzyczny pod nazwą Outlook. Postanowiliśmy spróbować szczęścia w Puli, największym i najbardziej znanym mieście na tym półwyspie. Miasto w ogóle nie przypadło nam do gustu a cena hostelu dorównywała cenom na wczorajszej wyspie. Po raz kolejny wsiedliśmy na motocykl i ruszyliśmy szukać noclegów. Tym razem skierowaliśmy się na drugą stronę półwyspu, do oddalonego o 50 km Rovinj. Po przejściu kilku ulic i zadaniu kilkunastu pytań znaleźliśmy pokój, który jak się później okazało był strzałem w dziesiątkę. Wystarczyło, że odebraliśmy klucz do apartamentu (różnica polega na tym, że apartament jest 3 gwiazdkowy, ma kuchnię i balkon/taras, pokój jest 2 gwiazdkowy i jest zwykłym pokojem) zostaliśmy zaproszeni na piwo i smakołyki domowej roboty. Gospodyni podała nam ciasko kokosowe i pyszne kruche ciasteczka. To był dopiero początek ich gościnności. Wracając z zakupów, godzinę później nie zaążyliśmy nawet zajść do pokoju, od razu zostaliśmy zawołani na kieliszeczek/dwa rakiji, ciasteczka i winogrona. w ten sposób zasiedliśmy do stołu z gospodarzami chorwatami, ich przyjacielem niemcem i przyjacielem włochem. Popijając rakiję i jedząc winogrona rozmawialiśmy po chorwacku, niemiecku, angielsku i polsku jednocześnie, każdy w swoim języku, a co najważniejsze, wszyscy się rozumieli.
Wieczorem wybraliśmy się na poszukiwania idealnego miejsca na jutrzejsze opalanie/pływanie. Według prognozy pogoda postanowiła nas porozpieszczać na koniec i szykują się naprawdę ładne, słoneczne dni.
POZDRAWIAMY!