Lwów pozytywnie nas zaskoczył. Po dzisiejszym dniu mamy kilkanaście kilometrów w nogach i kilka odcisków, ale było warto. Obeszliśmy pół miasta. Zajrzeliśmy w każdy zakątek. Jako pierwszy punkt na dziś obraliśmy Cmentarz Łyczakowski i Cmentarz Orląt Lwowskich. Oba miejsca są bardzo ważne dla Polaków. Na cmentarzu Łyczakowskim jest pochowana polska inteligencja i ludzie biznesu m.in. Maria Konopnicka, dr. Banach, Rodzina Baczewskich (tak, to ci od wódki) i wiele innych. Wszędzie można przeczytać polskie napisy na nagrobkach, które różnią się od dzisiejszych i rozpatrywać je należy w kategoriach dzieł sztuki. Cmentarz Orląt Lwowskich jest częścią Cmentarza Łyczakowskiego. Jest to miejsce pamięci poświęcone polskim żołnierzom poległym za ojczyznę w latach 1918 - 1920 na frontach wschodnich. Największa część cmentarza poświęcona jest jednak ofiarom bitwy o Lwów z 1918-1919, w której śmierć poniosło ok 3000 żołnierzy, w tym dzieci i młodzieży - Orląt Lwowskich. Jest to piękne, skromne i ciche miejsce zadumy. Po obejrzeniu kaplicy, pomników postawionych dla Amerykańskich Francuskich żołnierzy, którzy oddali życie za Polskę, odnaleźliśmy grób nieznanego żołnierza. Jest to grób, z którego w 1925 r. przeniesiono ciało zmarłego żołnierza do Warszawy do mogiły na Placu Piłsudskiego. Szkoda jedynie, że lwy pilnujące cmentarza są aktualne zasłonięte z powodu prac konserwacyjnych i nie mogliśmy im zrobić zdjęcia.
Z Cmentarza postanowiliśmy odwiedzić Lwowski Browar gdzie mieści się muzeum piwowarstwa oraz podziemna restauracja. Na nasze nieszczęście w muzeum odbywa się remont i jest zamknięte. Na pocieszenie pozostała nam restauracja w podziemiach browaru serwująca piwo lwowskie i przepyszny barszcz ukraiński.
Najedzeni ruszyliśmy na drugą część spaceru. Po drodze odwiedziliśmy Operę, Cerkiew Przemienienia Pańskiego, Katedrę Ormiańską Wniebowzięcia Marii Panny z XIV w. i Lwowski Ratusz. Każdy z lwowskich zabytków opowiada pokrętną i momentami smutną historię tego miasta.
Na liście rzeczy do zobaczenia mieliśmy już tylko Wysoki Zamek na Roztoczu Wschodnim. Jest to park krajobrazowy, w którym znajdują się ruiny zamku wzniesionego przez Kazimierza III Wielkiego. Odbijając na lewo od ruin można wejść na kopiec Unii Lubelskiej, z którego rozpościera się panorama Lwowa. Chciałabym tylko dodać, że wszystkie budynki, które dziś oglądaliśmy zostały wzniesione przez Polaków, od Kazimierza III Wielkiego, poprzez Alfreda Józefa Potockiego (jego Pałac Potockich jest obecnie rezydencją prezydenta Ukrainy we Lwowie i Lwowską Galerią Sztuki), aż do Opery Lwowskiej zaprojektowanej przez prof. Zygmunta Gorgolewskiego. Lwów jest Polskim miastem!
PS. Ukraina jest krajem płynącym czekoladą. Sklepy Roshen, należące do Poroszenki (Po-Roshen-ko) są piękne, kolorowe, na wystawie robią się cukierki a słodycze w nich sprzedawane są przepyszne. Żałujemy trochę, że jest to nasze pierwsze odwiedzone miasto na trasie i czekolady nie przetrwałyby z nami w trasie kolejnych 3 tyg, szczególnie że zapowiadają temperatury ok. 30 stopni. Trudno, musicie uwierzyć na słowo, że krówki mają idealną konsystencję, twarde z zewnątrz i ciągnące w środku a czekolada jest bajeczna. Dobra robota Poroszenko!
Jutro rano ruszamy do Kamieńca Podolskiego. Przed nami 275 km po ukraińskich drogach więc trzymajcie kciuki.
PPS. Przepraszamy za nieodwrócone zdjęcia :)