Geoblog.pl    zjadarka    Podróże    Europa Wschodnia 2016    W trasie z Frankensteinem
Zwiń mapę
2016
05
sie

W trasie z Frankensteinem

 
Rumunia
Rumunia, Sibiu
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1706 km
 
Noc nie zapowiadała udanego dnia. Przeziębienie od klimatyzacji, zatkany nos, stres i brak możliwości spania na prawym boku przez ranę na biodrze. Wszystko to sprawiło, że spałam tylko kilka godzin. Nerwowy poranek, nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam tak zestresowana. Natłok myśli o celnikach, o granicy, o sprawności motocykla, o trasie z mnóstwem zakrętów nie pomagał. Poczułam się lepiej jak podjechaliśmy do warsztatu i napiłam się kawy.
Nie wiem, czy o garść prochów połknięta przed wyjściem z hotelu czy mój motocykl ale gdy ruszyliśmy połowa zmartwień zniknęła, a w raz z nimi ból brzucha i zatkany nos.
Od granicy dzieliło nas 5 km. Granica między Bułgarią i Rumunia biegnie przez Dunaj i tzw. Most Przyjaźni. Bułgarzy machnęli na nas ręką, nawet nie musieliśmy się zatrzymywać. Połowa odprawy była za nami. Nagle na moście zorientowaliśmy się, że prawe kierunkowskazy nie działają. Zwarcie. Trzeba rozkręcić kierunkowskaz. Na środku granicy między odprawą bułgarską a rumuńską nie ma możliwości zatrzymania się. Mój stres sięgnął prawie zenitu. Niepotrzebnie. Włosi mieli racje, no problem. Zatrzymaliśmy się na granicy Rumuńskiej. Celnik wziął od nas dokumenty. Ja przykryłam rękawiczkami zegary a kask powiesiłam na brakującym lusterku. Celnik popatrzył jednak czy liczna osób zgadza się z ilością paszportów i tyle. Nikt nawet nie podszedł do motocykla sprawdzić czemu tak dziwnie wygląda. Oby przyszła granica rumuńsko - węgierska wyglądała tak samo.
Zaraz za szlabanem rozłożyliśmy się z naszym małym warsztatem. Rozkręciliśmy kierunkowskaz, poprawiliśmy żarówkę i zabezpieczyliśmy wszystko taśmą. Działa - można jechać.
Dotarliśmy do Sybiu popołudniu. Ninja spisała się na medal. Przyznam jedynie, że dziwnie się jechało kiedy nie znałam prędkości z jaką jadę i nie mogłam patrzeć w prawe lusterko. Najważniejsze jest, że dałam radę. Nawet linię w zakrętach starałam się trzymać za Grześkiem.
Mimo tych wszystkich pozytywów jest też bardzo duży negatyw. Celem wyprawy dla Grześka była Transfogarska. Przepiękna, malownicza trasa położona w Karkonoszach z mnóstwem zakrętów i serpentyn. Nie zauważyliśmy jednak, że nawigacja zboczyła z Transfogarskiej. Po drodze coś nam nie pasowało (pod sam koniec drogi), zakręty były, ale nie ostre, widoki były, ale nie zapierające dech w piersiach. Jednym słowem - beznadzieja.
Postanowiliśmy zostać w Sybiu (tak jak wg starego planu) dwie noce, jutro z samego rana siadamy na Horneta i objeżdżamy Transfogarską w obu kierunkach. Nie wiadomo kiedy tu wrócimy więc nie ma co odkładać tego na przyszłość, skoro potrzebujemy na to jednego dnia (przy dobrych warunkach na drodze wystarczy nawet pół dnia).
Postanowiliśmy nie śpieszyć się do domu. Ciężko w to uwierzyć ale mimo mandatu i "naprawy" motocykla nadal mieścimy się w budżecie.
Samo miasto Sybiu jest bardzo ładnym miejscem wartym zwiedzenia. Przez przypadek trafiliśmy dziś na festiwal folkloru, gdzie grupy taneczne (coś jak nasze Mazowsze) prezentowały tańce i śpiewy regionalne. Zastanawia nas tylko reprezentacja z Meksyku, Chile i Cypru.
Plan na jutro to Transfogarska. Potem zwiedzanie i odpoczynek.
Potem ruszymy na północ Rumunii. następny nocleg planujemy już przy Węgierskiej granicy.
"Jak Allah da."
Czas spać. Trzeba odespać stresy.
Będzie dobrze.
Do jutra!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (10)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zjadarka
Pyq i Zjadarka
zwiedzili 14.5% świata (29 państw)
Zasoby: 110 wpisów110 31 komentarzy31 853 zdjęcia853 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
21.07.2018 - 14.08.2018
 
 
21.01.2018 - 13.02.2018
 
 
22.07.2017 - 13.08.2017