Za nami kolejny dzień pełen wrażeń. Większość czasu spędziliśmy dziś na wodzie, przy miłym wietrze, co po wczorajszym dotkliwym spotkaniu ze słońcem było naprawdę kojące. Celem wycieczki była Maya Bay, plaża znana z filmu "Rajska plaża" i chyba trzeba przyznać, że był to najsłabszy punkt programu. Ale po kolei.
Zaczęliśmy od odwiedzin na plaży małp, gdzie mieliśmy okazję podglądać małpy, albo to mały miały okazję podglądać turystów.
Kolejnym punktem była jaskinię wikingów, która według legendy dała schronienie wikingom przed nadciągającym monsunem. Mieliśmy też okazję zejść kilkakrotnie do wody z maskami, aby z bliska podziwiać rafę i żyjące w niej rybki i inne stworzonka.
Po pływaniu i snorklingu przyszedł czas na słynną na cały świat Maya Bay. Zarówno Phi Phi Don jak i Maya stały się więźniem własnego sukcesu. Ilość ludzi tu przypływająca i wydeptująca ścieżki na wyspach jest tak duża, że piękne miejsca zatraciły swój urok. Przypłynęliśmy na plażę popołudniu, "kiedy nie ma już ludzi". Nie chcę sobie wyobrażać, co dzieje się do południa, kiedy przypływa na plażę znacznie więcej osób.
Zatoka przepiękna, woda tak turkusowa, że aż nie można oderwać od niej wzroku. Piasek biały, ciepły i miałki. Miejsce naprawdę cudowne. Jest jednak duże "ale", a tym "ale" są ludzie, którzy nie szanują przyrody i siebie nawzajem, śmiecą i hałasują powodując, że z rajskiej plaży próżno tam szukać.
Dzień mieliśmy zakończyć zachodem słońca na morzu i oglądaniem świecącego planktonu. Zachód słońca oglądaliśmy na telefonie kapitana łódki. Niestety pogoda miała inne plany na ten wieczór i słońce zaszło za chmurami. Jeżeli chodzi o plankton to oglądać go można tylko przy całkowitej ciemności. Zejście do wody, przy skałach, w ciemności to dla mnie spory wyczyn dlatego bardzo się cieszę, że pomimo lekkiego stresu się zdecydowałam. Wystarczyło poruszyć rękami i nogami aby naszym oczom ukazały się piękne, świecące, niebieskie punkciki. Niesamowite zjawisko, które będziemy długo wspominać, jak z resztą cały dzisiejszy dzień.
Jutro z samego rana opuszczamy wyspy. Płyniemy do Krabi, aby tam przesiąść się w busa do Khao Sok, miejsca położonego w dżungli, gdzie na kilka dni zamieszkamy w bambusowym domku na palach.
Trzymajcie za nas kciuki.
Dobranoc.