Geoblog.pl    zjadarka    Podróże    Azja 2018    Autostopem przez Tajlandię
Zwiń mapę
2018
29
sty

Autostopem przez Tajlandię

 
Tajlandia
Tajlandia, Pran Buri
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9117 km
 
Opuściliśmy drewniane domki i ruszyliśmy na północ. Pokonaliśmy ok 514 km w trochę ponad 10 godzin. Całkiem nieźle jak na pierwszy autostop w życiu. Początkowo nie zapowiadało się łatwo. W turystycznych miejscowościach, takich jak Khao Sok, najczęstszym transportem są busy agencji turystycznych, dlatego ciężko jest złapać stopa. Przeszliśmy kilka kilometrów, a od machania zdrętwiały nam ręce. Pierwszy autostop trafił nam się z wojskowym. Po drodze pokazywał nam swoje zdjęcia w mundurze i broń, którą przy sobie nosił. Ani trochę nie mówił po anielsku, a mimo to zrozumieliśmy sporo rzeczy. Kolejne trzy samochody podwoziły nas na dość krótkich odcinkach. Udało nam się złapać pick-upa, którym na pace chciał się przejechać Grzegorz. Na autostradzie najlepszym rozwiazaniem było łapanie ciężarówek, ponieważ jest większe prawdopodobieństwo, że jadą gdzieś dalej. Z resztą, kilkukrotnie się z kilkoma dziś mijaliśmy. Wtedy to właśnie nadjechał on... tir z naczepą, Pan Taj, z którym przejechaliśmy ponad połowę dzisiejszego dystansu. Dawno nie spotkaliśmy milszego i bardziej bezinteresownego człowieka na naszej drodze. Tego powinniśmy uczyć się od Tajów. By zawsze widzieć człowieka w drugim człowieku. Momentami było nam aż niezręcznie z powodu jego uczynności, dobroci i hojności. Mimo, że o nic go nie prosiliśmy, wręcz przeciwnie, mówiliśmy, że nic nie potrzebujemy, kupił nam napoje i przekąski. Nie potrafił mówić po angielsku, więc nawijał do nas po tajsku a my próbowaliśmy zgadnąć o czym mówi. Na drugim postoju kupił dla naszej trójki parowane pierożki. Rewelacyjne. W ramach wdzięczności za transport chcieliśmy zapłacić za jedzenie, co spotkało się ze sprzeciwem. Pan Taj po drodze wykonał kilka telefonów, gdzie jedynym słowem, które zrozumieliśmy było "Poland". Co się później okazało, jego rodzinny dom był zaraz przy dzisiejszej trasie, więc zjechał z trasy, żeby wszyscy mogli sobie z nami zrobić zdjęcie. Przez chwilę mogliśmy poczuć się jak biali celebryci. Po drodze dostaliśmy od niego jeszcze kalendarz z królem i małego buddę. Niesamowity człowiek. Wymieniliśmy się numerami i napisaliśmy mu nasz adres. Obiecał, że przyjedzie razem z mamą. Takie spotkania przywracają wiarę w ludzi i bezinteresowną pomoc. Na sam koniec postanowiliśmy zwrócić mu koszty zakupów i pierożków dla nas. Niestety, nie było mowy, żeby przyjął od nas pieniądze. Na ostatni autostop złapaliśmy pick-upa z Panem Niemcem za kierownicą. Jedyny spotkany dziś wariat okazał się być Niemcem. Usiedliśmy na pace, zadowoleni i nieświadomi tego, co zaraz się wydarzy. Pan Niemiec miał ciężką nogę i potrafił depnąć. Pokonaliśmy z nim ostatnie 120 km i trwało to ok. półtorej godziny. Poszczęściło nam się, mimo, że momentami jazda nie należała do najbezpieczniejszych.
Poznaliśmy dziś przemiłych i uczynnych ludzi. Idziemy spać pozytywnie naładowani. W Pran Buri, zostajemy dwa dni. Mamy w planach odwiedzić kilka miejsc w okolicy.
Tymczasem!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (5)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zjadarka
Pyq i Zjadarka
zwiedzili 14.5% świata (29 państw)
Zasoby: 110 wpisów110 31 komentarzy31 853 zdjęcia853 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
21.07.2018 - 14.08.2018
 
 
21.01.2018 - 13.02.2018
 
 
22.07.2017 - 13.08.2017