Kambodżę pożegnaliśmy z niesmakiem i lekkim rozczarowaniem. Musimy z przykrością potwierdzić przynajmniej część rzeczy, które słyszeliśmy przed wyjazdem na temat Kambodży. Wyjeżdżając poza główne miasta spotkać można głównie biedę, brud i śmieci, dużo śmieci.
Nasza podróż do Ho Chi Minh zamiast planowanych 12 godzin, trwała 15. Po drodze, co chwilę zatrzymywaliśmy się, aby białe twarze miały okazję wydania kilku dolarów. Nasza średnia prędkość wyniosła poniżej 40 km/h. Azja. Absurd tej sytuacji przypieczętowały dwa dłuższe postoje. Pierwszy, w stolicy, gdzie wyrzucono nasze plecaki w błotną kałużę i drugi,tuż przed granicą, gdzie wiedząc, że mamy już 3h opóźnienia, byliśmy zmuszeni zmienić autokar i czekać na kierowcę.
Ale to za nami. Dojechaliśmy do Wietnamu, który przywitał nas zimnym piwem i zupką pho.
W Ho Chi Minh, dawnym Sajgonie, panuje istny sajgon. Ilość skuterów przytłacza, a dźwięk klaksonów ogłusza. Ma to jednak swój urok, azjatycki urok. Nie codziennie można spotkać morze skuterów, które w pewnego rodzaju symbiozie przemierzają ulice miasta wraz z samochodami i pieszymi. Co do pieszego, to nie ma on tu łatwo. Przejście przez ulicę, na pasach, może potrwać nawet minutę. Należy powoli, jednak pewnym krokiem wejść na jezdnię i powoli poruszać się do przodu. Nie ma mowy aby ktoś się zatrzymał. Skutery zaczną nas po prostu w pewnym momencie omijać z każdej możliwej strony, do momentu aż przejdziemy na drugą stronę. Ciekawe przeżycie. Nie do pomyślenia w Europie, tym bardziej w Polsce, gdzie kierowca ma obowiązek zatrzymać się przed pasami aby umożliwić pieszemu przejście.
Dzisiejszy dzień poświęciliśmy na odpoczynek i szwendanie się po mieście. Wszystkie miejsca godne odwiedzenia znajdują się w jednym dystrykcie, co ułatwia zaplanowanie dnia i pozwala na piesze zwiedzanie miasta.
Na jutro wykupiliśmy wycieczkę do delty Mekongu. W planach mamy pływanie po kanałach Mekongu łodzią i rowerowe zwiedzanie wysp na rzece. Mam nadzieję, że to będzie dobry sposób na zakończenie wyjazdu.
W niedzielę wieczorem kończymy naszą trzytygodniową azjatycką przygodę i wracamy do Polski.