Pogoda nie pokrzyżowała naszych planów.
Wręcz przeciwnie, deszcz i chmury nadały naszym zdjęciom charakretu.
W południe dotarliśmy do Domu na Drinie. Początkowo myślałam, że został on zbudowanny przez buntownika, który miał dość ludzi lub polityki i wyniósł się na środek rzeki. Historia domu na rzece okazała się być o wiele prostsza. Dom zostal zbudowany pod koniec lat 60. przez grupkę nastolatków szukających miejsca do... opalania i odpoczunku. Środek rzeki wydał im się idealnym miejscem.
Początkowo wybudowali platformę, w późniejszym czasie zbudowali jednopokojowy dom.
Budynek kilkukrotnie był porywany przez rzekę podczas powodzi. Jednak za każdym razem był odnajdywany w dole rzeki, przywożony i odbudowywany na skale.
Co ciekawe, dopiero w 2012 r. jego zdjęcie pojawiło się w National Geographic i od tago czasu Dom na Drinie stał się celem wielu wycieczek, w tym każde i naszej.
Dojechaliśmy popołudniu do Sjenicy. Widząc po drodze kościoły rzymsko i grecko katolickie zdziwiliśmy się mijając na początku miasta meczet. Ludzie też wyglądają inaczej.
Całkiem przez przypadek zarezerowaliśmy nocleg w muzułmańskim mieście. W restauracji nie można zamówić tu piwa a po zachodzie słońca czas umilał nam nawołujący do modlitwy Imam. Trochę egzotycznie. Ostatni raz Imama słyszałam cztery lata temu w Bośni.
Czekamy na ostatnie śpiewy Imama i idziemy spać.
Plan na jutro - Uvac, dokładniej Kanion rzeki Uvac. Liczymy na udany trekking, kilka godzin słońca i piękne zjdęcia, którymi będziemy mogli się z Wami podzielić.
Do jutra!