Deszczowa pogoda towarzysząca nam od kilku dni zaczyna dawać się we znaki. Wody w lokalnych rzekach wezbrały a skalne osuwiska kilkukrotnie blokowały jeden z pasów drogi.
Dotarliśmy dziś do granicy z Kosowem. Jednak jeszcze jej nie przekraczamy. Zostajemy ostatni dzień w Serbii żeby odwiedzić Diabelskie Miasto. Pod tą nazwą kryją się formacje skalne powstale na skutek erozji wulkanicznych sprzed milionów lat. Mi osobiście podoba się mniej naukowa legenda, według której Bóg zamienił w skały ludzi łamiących jego prawa i dobre obyczaje.
Dzisiejszym dniem zamykamy pierwszy etap naszej podróży. Jutro opuzczamy Serbię. Następnym etapem jest Kosowo, po którym nie wiem czego oczekiwać. Mam w głowie pewne wyobażenie tego miejsce, ciekawe czy słuszne.
PS. Jadąc we dwójkę możemy zabierać autostopowiczów, tak też robimy. Dziś podrzuciliśmy babcię, która szła górską drogą do większego miasta i dwie dziewczyny z Rosji które chciały sie dostać z Diabelskiego Miasta na główną drogę do Kosowa.