Namiot rozbity. Pranie zrobione, a my odpoczywamy. Jutro nissan ma wolne. Nigdzie się nie ruszamy.
Dojechaliśmy nad morze i chwilę tu zostaniemy.
Pożegnaliśmy się rano z żółwiami i ruszyliśmy w stronę granicy. Po drodze kupiliśmy tylko zapas burków i balkave. To nasze ulubione smaki. Wyprawa mogłaby mieć nazwę "szlakiem burków". Te albańskie są przepyszne bo ser nie jest tak słony jak w serbskich. Pachnący burek prosto z pieca. Palce lizać.
Przejście przez granicę jak zwykle trwało w nieskończonść. Za granicą jednak czekały na nas dobre drogi i widok na morze. No i korki, ale Czarnogóra jest najbardziej turystycznym miejscem jak do tej pory. Widac to na ulicach, na campingu i na plaży.
Zdjęć z dzisiejszego dnia nie ma zbyt wiele. Dopiero pojutrze ruszamy na odkrywanie skarbów Czarnogóry i będziemy mogli się pochwalić gdzie byliśmy i co widzieliśmy.
Do usłyszenia.